Zły dzień
Czuję, że dzisiejszy dzień nie będzie należał do najlepszych w moim życiu, bo od samego rana nic nie idzie tak, jak iść powinno. Pech rozpoczął się już z samego ranka, gdy obudziłam się godzinę przed nastawionym budzikiem i za żadne skarby nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, próbowałam liczyć barany, ale nic mi nie pomagało. Zasnęłam dopiero na pięć minut przed budzikiem, a gdy ten parszywiec zadzwonił i obudził mnie z upragnionego snu byłam rozbita i zupełnie nieprzytomna. Z ledwością sturlałam się z łóżka i jedynie wielką siłą woli postawiłam ciało do pozycji pionowej. Na szczęście szybki prysznic i mocna kawa postawiły mnie na nogi.
Podróż autobusem o dziwo minęła mi szybko i dość przyjemnie. Szybko, po tuż po zajęciu miejsca w autobusie oparłam głowę o szybę i zasnęłam na niemal dwadzieścia minut, budząc się przystanek przed tym, na którym powinnam wysiąść. Ta krótka regeneracja sił bardzo mi pomogła i wysiadłam z autobusu rześka i radosna jak skowronek. Mój dobry humor skończył się, gdy biegnąć do firmy niespodziewanie potknęłam się o wystającą płytę chodnika i runęłam jak długa na ziemię, niszcząc przy tym swoją nową kurtkę. W pracy też od samego rana nie idzie mi zbyt dobrze, bo do tej pory udało mi się dodzwonić jedynie do trzech klientów, z których żaden nie wyraził chęci skorzystania z przedstawianej mu oferty. Praca telemarketera jest bardzo specyficznym zajęciem, w którym raz jest się na wozie, a raz pod wozem, telemarketer Szczecin. Dzisiaj zdecydowanie jestem pod.