Ciężki dzień
W takie dni jak dziś miałoby się ochotę zdjąć te głupie słuchawki z uszu i rzucić nimi z całej siły w najbliższą ścianę. Jeśli wyładowanie się na słuchawkach nie pomoże, zawsze można wykorzystać telefon służbowy lub monitor od komputera. Wtedy efekty byłyby o wiele bardziej zadowalające, aczkolwiek kosztowne.
Naszym rozmówcom wydaje się, że to my, telemarketerzy zawracamy im głowę , psujemy nastrój i nakłaniamy na zakup określonych produktów. Warto jednak zauważyć, że klienci potrafią być równie denerwujący, co telemarketerzy, a nawet i bardziej, telemarketer Kielce. Mi dzisiaj od samego rana trafiają się rozmówcy, których najchętniej wystrzeliłbym w kosmos i jeszcze im pomachał na przyjemną drogę. Mamy godzinę 10.00, co oznacza, że w pracy jestem dopiero od godziny, a już nerwy mam tak zszarpane, że odechciewa mi się dalszych rozmów.
Mój pierwszy rozmówca ostentacyjnie się rozłączył nie tłumacząc dlaczego to robi. To akurat zdarza się dość często, więc nawet się tym zbytnio nie przejąłem. Dopiero drugi potencjalny klient zdołał doprowadzić mnie na skraj przepaści. Zanim nawet rozpocząłem przedstawianie oferty, mój rozmówca już zaczął mnie atakować, wyzywać i określać najgorszymi epitetami. Przez pierwszych pięć minut próbowałem jakoś go uspokoić, jednocześnie uspokajając i siebie, jednak gdy już nie mogłem dłużej wytrzymać, to ja się bez zapowiedzi rozłączyłem. Odczekawszy chwilę zadzwoniłem do jakiejś starszej pani, z którą rozmowa była irytująca i trudna, bo klientka niedosłyszała i nie rozumiała co do niej mówiłem.